Słodycze świata, które zmieniły świat nie tylko filmów na zawsze

Zbyt długo cukierki w filmach były spychane do rekwizytów. Jednak w wielu produkcjach odegrały one ważną rolę, a niektóre sceny na zawsze utrwaliły się w powszechnej świadomości. Ciekawym przykładem mogą być krówki. – Panie Olu, musimy ze sobą bardzo poważnie porozmawiać. Cu-kie-recz-ka? – pyta w filmie „Kingsajz” Bombalina (Witold Pyrkosz) głównego bohatera. Jacek Chmielnik częstuje się jedną ogromną krową i żuje ją, i żuje, i żuje.
Wprawdzie w polskiej produkcji są o wiele słodsze momenty, szczególnie gdy pojawia się w nich Katarzyna Figura (Ala), to na razie warto rozważyć, jak zagraniczne słodycze radzą sobie za granicą. Oto kilka – można powiedzieć – kultowych „cukierków” w Hollywood z najlepszymi kreacjami na dużym ekranie.
Forrest Gump (1994) – czekoladowe cukierki jako metafora życia
„Powiem tak: bycie idiotą to nie pudełko czekoladek” – to początkowe słowa Forresta Gumpa w powieści napisanej przez Winstona Grooma. Wydana w 1986 roku posłużyła za scenariusz dramatu z Tomem Hanksem. Arcydzieło – bo tak można określić film – Roberta Zemeckisa nagrodzono sześcioma Oscarami.
W filmie ta początkowa fraza uległa radykalnej zmianie. Kiedy po raz pierwszy na ekranie pojawia się Forrest – czyli w zasadzie na samym początku – oferuje on czekoladowe cukierki kobiecie siedzącej obok niego na przystanku autobusowym. – Chce pani czekoladkę. Mógłbym ich zjeść z pół miliona. Moja mama zawsze mówiła, że życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo co ci się trafi – zagaduje kobietę w wygodnych butach.
Dziś trudno sobie wyobrazić, by ktoś zagłębiał się w pudełko czekoladek i nie miał w głowie tego cytatu z Forresta Gumpa. Linia stała się skrótem dla prostego, ale jakże głębokiego przesłania filmu, który jest albo uroczy, albo nieco zgryźliwy, w zależności od sytuacji, w jakiej znajduje się Forrest. Możliwe, że żadna słodkość w historii kina nie się stała się bardziej metaforycznym cukiereczkiem niż to pudełko czekoladek. Rany Boskie, Forrest, czy zwykłe słodycze świata nie mogą cieszyć tak po prostu bez tej całej egzystencjalnej zadumy?
Sztuka wabienia kosmitów, czyli E.T. (1982)
Steven Spielberg planował, że to czekoladowe M & M, które lecą w kulki miały być cukierkami, którymi Elliott miał zwabić płochliwego, życzliwego obcego do jego domu. Jednak pozostaje tajemnicą dlaczego dyrektorzy M & M zdecydowali polecieć sobie w kulki z filmem Stevena Spielberga. W filmie zostały wykorzystane cukierki Reese’s Pieces produkowane przez The Hershey Company. Zagraniczne słodycze z masłem orzechowym wraz z hitowym sukcesem filmu podniosły dramatycznie sprzedaż produktów amerykańskiego potentata w branży nawet o 300%.
Niektóre informacje mówiły, że to syn Spielberga powiedział swojemu tacie, że powinien przestać czekać, aż M & M przyjmie ofertę lokowania produktu i zdecydował się na cukierki Reese. Dziesięciolecia później Reese’s Pieces jest nadal mocno łączone z E.T. Do tego stopnia, że kiedy klasyk obchodził 20-lecie istnienia w 2002 roku, Hershey Company zamieściło reklamę podkreślającą ścisły związek cukierków z filmem.
8. Mila (2002), czyli nie leć z Eminemem w kulki
Eminem od dawien dawna jest światową supergwiazdą. Wielu fanów jednak nie zauważa tego, że jego imię to gra słów związana z cukierkami M&M. Na początku swojej kariery Eminem, czyli Marshall Mathers używał pseudonimu M&M, co jest jednocześnie odniesieniem do inicjałów jego imienia i nazwiska. Wkrótce jednak zmienił na Eminem, który też zawiera w sobie M&M i brzmi podobnie jak nazwa czekoladowych cukierków. Eminem w przeciwieństwie do wielu raperów okazał się też świetnym aktorem.
W 8. Mili, na wpół autobiograficznym spojrzeniu na swoje życie, zagrał B-Rabbita, ambitnego rapera z Detroit, który próbuje wyrobić sobie imię. Wprawdzie w filmie nie występują jakiekolwiek znane słodycze świata, czy to cukierki M&M albo choćby klasyczne amerykańskie ciasto jabłkowe, to wisienką na torcie filmu Roberta Hansona są Eminem wraz z Brittany Murphy i Kim Basinger.
Rap w filmmie nie jest absolutnie słodki, choć ma urocze nawiązania. – „Uważaj króliku, urwę ci główkę, lepiej idź do Playboya na rozkładówkę” – atakuje Papa Doc. – Weź ołówek kolego i naskrob coś mądrzejszego. Moje motto olać lotto – odgryza się w innym momencie Eminem. Mathers zebrał świetne recenzje, a jego piosenka „Lose Yourself” zdobyła Oscara. Ale poza przypadkowym występem („Funny People”, „Wywiad ze słońcem narodu”) od tamtej pory niewiele grał. Wprawdzie miał zagrać w dramacie bokserskim „Southpaw”, ale ostatecznie rolę podjął Jake Gyllenhaal.
Najsłodszy „cukierek” ever, czyli John Candy i „Samoloty, pociągi i samochody” (1987)
Minęło już 27 lat, odkąd John Candy zmarł w wieku 43 lat i żadna gwiazda nie była w stanie odtworzyć jego precyzyjnej mieszanki uroku, radości i humoru. Kanadyjski komik świetnie radził sobie nie tylko w komediach, ale i w dramatach, czego dowodem jest „JFK” Olivera Stone’a z 1991 roku. John Candy na zawsze zostanie zapamiętany ze swoich komedii, takich jak „Szarże”, „Plusk”, „Kosmiczne jaja” i „Wujaszek Buck”.
Mimo to, jedna z jego najlepszych ról była dość delikatnie zarysowana. W filmie „Samoloty, pociągi i samochody” (lub też „Jeden bilet na dwóch”) wystąpił u boku Steve’a Martina, który grał Neala, spiętego dyrektora podczas podróży służbowej, który po prostu chce wrócić do domu na Święto Dziękczynienia. Zamiast tego, on i hałaśliwy nieznajomy o imieniu Del (John Candy) utknęli razem z powodu złej pogody, próbując każdego możliwego środka transportu, aby dotrzeć do Chicago. Przeżywają wiele zwariowanych przygód.
Gdyby poszczególnych aktorów porównać do zagranicznych słodyczy, John Candy znalazłby się na podium najbardziej słodkich i uroczych, nie tylko ze względu na swoje nazwisko.
Zagraniczne słodycze dostępne na stronie https://pixel-shop.pl/pl/c/Slodycze/197